Bo wchodzisz też na 10-te
A co do tematu, to trzeba pamiętać, że Dukan układał swoją dietę dla ludzi otyłych, dla których problemem często jest sam ruch jako taki a co dopiero mówić o ćwiczeniu. Dopiero wraz z popularyzacją dieta Dukana stała się w takim samym stopniu stosowana przez ludzi chorych na otyłość, jak i w celach nazwijmy to kosmetycznych. Bo utrata nawet 10 kilo to moim zdaniem kosmetyka w porównaniu z prawdziwymi możliwościami jakie daje ta dieta. Jej stosowanie do tak małej nadwagi to wręcz wyciąganie armaty na komara. Naturalnie, żeby było jasne to tylko dobrze świadczy o tej diecie i jej możliwościach.
Podsumowując. Każdy ruch jest dobry, ale nie każdy przynosi jakiekolwiek efekty. Jeśli mamy wybór to oczywiście wybieramy schody, chodnik, rower, itd.... Ja tylko przestrzegam przed myśleniem, że fakt wchodzenia codziennie po schodach daje cokolwiek więcej niż satysfakcję. Daje, ale tylko na początku, potem nasz organizm się przyzwyczaja i nawet nie zauważy faktu wejścia. No chyba że dobudujemy piętro .
Wracając jeszcze na chwilę do książki to mając taką wiedzę jaką mam (a zapewniam, że nie wiem wszystkiego i w pokorze studiuję różne publikacje i staram się wyciągnąć z nich jakąś średnią - więc nie mogę być w tej materii wyrocznią) uważam, że Dukan popełnia błąd "nakazując" ćwiczenia w tak małym zakresie. Najwyraźniej nie docenia zdolności adaptacyjnych ludzkiego organizmu i łatwości z jaką potrafi łamać kolejne bariery. Nie wiem czy wynika to z jego braku zainteresowania tym tematem, czy też z obawy, że ludzie pomyślą, że oto znalazł się kolejny magik, który mówi chcecie schudnąć to jedzcie to co każę i ĆWICZCIE. Takich diet było, jest i będzie mnóstwo.
Uffff ale się upisałem. Acha. Ja też wchodzę po schodach i z wyboru i z konieczności. A ostatnio jak wnosiłem meble kupione w sklepie który współpracuje z Polską już 50 lat, to niosłem regał, który ważył prawie równo 30 kilo. Czyli razem z nim ważyłem tyle co przed dietą. I nawet się nie zasapałem po wejściu na te moje 4 piętro. Zrobiłem w sumie 12 kursów i specjalnie się nie spociłem, o zadyszce nie wspominając. Widać mój organizm ciągle jeszcze pamięta jak wnieść na górę 130-o kilowe cielsko i nie umrzeć po drodze