Jak widać, mam dziś natchnienie na pisanie.
L-karnityna ostatnimi laty szturmuje sklepy z suplementami diety dla kulturystów i apteki - w preparatach ułatwiających odchudzanie.
Warto może więcej napisać na temat tej substancji.
Dla biochemika L-karnityna jest L-stereoizomerem beta-hydroksy-gamma-trimetyloaminomaślanu. Ładnie brzmi, prawda?
Oto jej wzór chemiczny. Jest dużo łatwiejszy do zapamiętania niż nazwa...
Jeśli istnieje forma L, to zapewne istnieje i forma D karnityny. Istnieć, istnieje, ale należy uważać, aby jej nie stosować. D-karnityna nie jest biologicznie czynna, jest bezwartościowa, a doczytałam, że może powodować efekty uboczne. Nic dziwnego, jeśli się wie, że w naszych organizmach działają wyłącznie L-aminokwasy, a karnityna jest pochodną dwóch z nich. D-aminokwasów w naszych białkach nie ma. Należy więc czytać pilnie, czy w opakowaniu jest aby na pewno zawarta czysta L-karnityna.
L-karnityna jest syntetyzowana w naszych organizmach (w wątrobie, mózgu i nerkach) z dwóch aminokwasów: lizyny i metioniny. Skoro mamy produkcję własną, to czy suplementacja jest konieczna?
Dzienne zapotrzebowanie zdrowej, dorosłej osoby na karnitynę wynosi średnio 15 mg. Dzienna synteza karnityny wynosi 11 - 34 mg, a z dietą dostarczane jest codziennie średnio 20 - 200 mg. Najwięcej tej substancji znajduje się w mięsie, zwłaszcza czerwonym mięsie i przetworach mlecznych. L-karnityna jest usuwana z krwi wraz z moczem w niewielkich ilościach. Kilka liczb, aby pokazać, jak nieduże to ilości: ponad 90% karnityny występuje w mięśniach (w tym w sercu), pozostała część - w mózgu, wątrobie i w nerkach. W osoczu krwi jest zaledwie ok. 0,6% karnityny. Jeśli spojrzeć na utratę karnityny z krwi wraz z moczem, to ok 90% L-karnityny z moczu pierwotnego jest poddawana zwrotnej resorpcji i powraca do krwiobiegu (z polskiego na nasze: w przybliżeniu, produkcja moczu jest dwuetapowa: w pierwszym etapie powstaje mocz pierwotny, czyli przesącz krwi, pozbawiony komórek krwi i pewnych innych jej elementów. Mocz pierwotny zawiera mnóstwo potrzebnych substancji: białek, cukrów, witamin itp. Podczas resorpcji te potrzebne substancje są wyłapywane i kierowane z powrotem do krwi, mocz jest zagęszczany i kierowany do miedniczek nerkowych, a stamtąd do moczowodów i pęcherza. Koniec dygresji.). L-karnityna jest wyłapywana z krwi przez komórki mięśniowe, gdyż tam na ten związek jest chyba największe zapotrzebowanie.
Innymi słowy, nasza "produkcja własna" przy zrównoważonej diecie powinna nam zaspokoić zapotrzebowanie na ten związek. Niedobory tej substancji są raczej rzadkością. Niemniej, w pewnych sytuacjach suplementacja L-karnityną może okazać się przydatna.
Zanim do tego dojdę, chcę pokrótce opisać, na czym polega działanie L-karnityny, ale wcześniej jeszcze jedna dygresja.
Warto wspomnieć, że u maleńkich dzieci biosynteza L-karnityny jest upośledzona - pełna aktywność enzymów produkujących ten związek przychodzi dopiero z ok. 15. rokiem życia. Płód i noworodek w ogóle jest uzależniony od obecności L-karnityny w pożywieniu, przy czym biodostępność tej substancji w pokarmie kobiety jest o wiele wyższa w porównaniu do sztucznych odżywek. Odnotowano, że suplementowanie L-karnityną wcześniaków dawało bardzo dobre efekty: dzieci szybciej rosły i zwiększały masę. Pokazuje to, jak ważny to związek i jak bardzo pomaga nam sprawna "produkcja własna".
Oczywiście, powyższe nie oznacza, że powinniśmy karmić nasze noworodki L-karnityną. Decyzję o tym może podjąć jedynie lekarz!
A więc, po co nam ta karnityna jest potrzebna?
Podstawowym zadaniem tego związku jest transport kwasów tłuszczowych z cytozolu do mitochondrium komórki. W mitochondrium właśnie odbywa się - mówiąc w ogromnym uproszczeniu - utlenienie kwasów tłuszczowych i ich przekształcenie w CO2 i H2O z pozyskaniem energii. L-karnityna stanowi przenośnik, który "chwyta" łańcuch kwasu tłuszczowego i przenosi go do wnętrza (matrix) mitochondrium. Metabolizowanie kwasów tłuszczowych polega - znów w dużym uproszczeniu - na ich enzymatycznym pocięciu na krótkie (dwuwęglowe) odcinki w procesie zwanym beta-oksydacją. "Resztkowe" odcinki tych łańcuchów nie podlegają beta-oksydacji. Ponieważ w biochemii już tak jest, że produkt hamuje reakcję, w ramach której powstał, te "resztkowe" łańcuchy kwasów tłuszczowych istotnie hamują proces beta-oksydacji. Aby do tego hamowania nie dopuścić, trzeba je usunąć z mitochondrium. Jak się domyślacie, proces ten załatwia L-karnityna. Bardzo dobra zasada w transporcie: unikamy "pustych przebiegów" .
A więc L-karnityna, transportując długie łańcuchy kwasów tłuszczowych do matrix mitochondrium i usuwając z niej "resztkowe" krótkie łańcuchy, zapewnia ciągłość spalania kwasów tłuszczowych, czyli - znów z niewielkim uproszczeniem - tłuszczu.
Rola w odchudzaniu wręcz kłuje w oczka zatopione w fałdach tłuszczu... ale zaraz, zaraz. Nie ma tak łatwo. Sama L-karnityna nie wystarczy, aby schudnąć z prostej przyczyny - beta-oksydacja jest procesem dostarczającym energię i zachodzi dopiero wtedy, kiedy na tę energię jest zapotrzebowanie. Na przykład wtedy, kiedy aplikujemy sobie porządny trening...
Dobra, idziemy dalej.
Panów i osoby starające się o dzieciątko zainteresuje fakt, że L-karnityna jest jednym ze związków dostarczającym energii plemnikom. Odgrywa też sporą rolę w prawidłowym działaniu testosteronu. Znalazłam sugestie, jakoby znacząco poprawiała efektywność działania sidenafilu u cukrzyków (dobra, nie będę świnia. Sidenafil jest substancją czynną niebieskiej pigułki ) lub panów po operacji prostaty.
Dukanki zainteresuje, że dowiedziono, iż karnityna poprawia wydajność cyklu mocznikowego, w którym jony amonowe są przekształcane do o wiele mniej szkodliwego mocznika. W ten sposób wspomaga usuwanie jonu amonowego z organizmu, co jest istotne, zwłaszcza jeśli stosuje się diety wysokobiałkowe.
Znalazłam również sugestie, że L-karnityna ułatwia detoksykację organizmu (zwiększa szybkość rozkładu niektórych leków) i ułatwia pozbywanie się wolnych rodników tlenowych. Pełni ważną funkcję antyoksydacyjną. W jednym z artykułów znalazłam, że L-karnityna ułatwia przestawienie metabolizmu mięśnia sercowego w warunkach niedotlenienia, co do pewnego stopnia chroni przed niekorzystnymi skutkami niedoborów energii. W drugim, że podawanie L-karnityny wywiera korzystny wpływ na pracę mięśnia sercowego w warunkach "stresu oksydacyjnego" wywołanego przez ekspozycję na dużych wysokościach (niedotlenienie). Jest tak, ponieważ L-karnityna jest antyoksydantem i pomaga w usuwaniu rodników tlenowych.
Zaciekawiło mnie, że niektórzy widzą w L-karnitynie obiecujące wspomaganie leczenia niedoczynności tarczycy. Tu jednak warto sprawy przedyskutować z lekarzem.
Znalazłam też inną ważną informację, mianowicie stwierdzono zależność między niedoborem wit. C a niedoborem L-karnityny. Oznacza to, że ze szkorbutem człowiek szybciej się męczy i treningi skuteczniej wykańczają... Może więc warto postulować przyjmowanie L-karnityny wraz z wit. C?
Jeśli chodzi o działania niepożądane, zdarzają się rzadko, częściej w przypadku przedawkowania. Takimi objawami mogą być biegunka (przy dawkach dziennych przekraczających 5 g czyli 5 000 mg), zwiększenie apetytu, wysypka. Mimo że L-karnityna jest raczej bezpieczna, osoby chore powinny poradzić się lekarza. I tak, konsultacji z lekarzem wymaga stosowanie L-karnityny w przypadku:
- chorób naczyniowych
- nadciśnienia
- marskości wątroby
- cukrzycy
- chorób nerek
- występowania napadów padaczkowych.
Oczywiście, jeśli bierzemy stale leki, przed rozpoczęciem suplementowania L-karnityny warto zasięgnąć porady lekarza, tym bardziej, że substancja ta wchodzi w interakcje z niektórymi lekami. W pewnych przypadkach ta interakcja może wspomagać leczenie, w innych - wręcz przeciwnie.
Wróćmyż jednak do naszych baranów. Odchudza ta L-karnityna czy nie?
I tutaj zdania są podzielone. Generalnie, wszyscy się zgadzają, że same suplementowanie, bez treningu, nie da spadku masy ciała. Jeśli chodzi o przyjmowanie tej substancji skojarzone z treningiem aerobowym, zdania są różne. Generalnie, możemy zaryzykować twierdzenie, że L-karnityna zwiększa skuteczność odchudzającą treningu i na tym jej działanie odchudzające się kończy (chyba że chcemy odchudzić kieszeń, ale tu pewnie znajdziemy skuteczniejsze metody). Może jeszcze w diecie niskoenergetycznej dodatek L-karnityny może pomóc w zapobieganiu ubytku mięśni (organizm na "głodzie" najpierw likwiduje zasobożerne mięśnie, a tkankę tłuszczową troskliwie chroni), ale tak naprawdę to raczej naciągany argument.
Mam za sobą pewne doświadczenie z tym suplementem: brałam L-karnitynę przed treningami (rowerek stacjonarny) i odnosiłam wrażenie, że ćwiczy się przy niej jakby łatwiej, mięśnie jakby wolniej się męczą. Brakło mi jednak "drugiej mnie", aby przeprowadzić porządne badanie porównawcze .
Innymi słowy, jeśli ktoś jest zdrów i koniecznie chce coś brać na odchudzanie, może brać L-karnitynę i ćwiczyć. Nie powinno zaszkodzić, może pomóc, ale cudów nie ma co oczekiwać...